Plafon sufitowy o średnicy 35 cm powstał jako uzupełnienie do dwóch mniejszych 25- centymetrowych:
Pomyliłam się, sądząc iż droga, którą pokonałam wykonując poprzednie dwie pajęczynki była drogą wystarczającą do łatwego tworzenia kolejnej. Myślałam sobie: będzie szybko, bezproblemowo i przyjemnie. Ale co to, to nie. Nowe wyzwanie, nowy metalowy kołnierz (masakra), praktycznie nowy projekt. I znów, gdyby nie przyjaciele: Rycho i Dorotka, poległabym z pewnością. Wszelkie blaszano-niewdzięczne prace wykonał zręczny technik Rysio - ciął, szlifował i piłował. Dzięki temu kołnierz utrzyma plafon w jakiejkolwiek konfiguracji Pan Sylwester zechce go sobie umocować. A wyobraźnia co do konfiguracji artystycznych jest u Pana Sylwestra nieskończenie wielka.
|
Po pierwsze - projekt i wykonanie formy |
|
Po drugie - wykonanie szablonu (Keta jak zwykle pomaga) |
|
Tu już plafon prawie, prawie, ale bez "kropli rosy" |
|
Walka z blachą - prawie jak walka z wiatrakami pewnego rycerza |
|
I gooootoweee!!!!!
Teraz już tylko czekam na fotkę jak wygląda gotowy plafon w swoim miejscu docelowym. Jak tylko będę w posiadaniu takowej umieszczę ją na blogu.
|
Plafon pierwsza klasa. Super!
OdpowiedzUsuńRewelka, pomysłowość pierwsza klasa, dla tych co chcą iść na łatwiznę mogą znalźć śliczne plafony np. tutaj weisberg.com.pl :))
OdpowiedzUsuń